Piękna to była gra.
Nie no, nie była piękna, ale dość satysfakcjonująca. Świat mały, ale bardzo mocno wypełniony zawartością. Piranha zrobiła w 2009 to, czym się CD Projekt przy Cyberpunku chwalił – świat wertykalny, a nie horyzontalny. Wszędzie góry, wchodzisz w jedno miejsce, a pod nim i nad nim kolejne lokacje, znajdźki i wrogowie.
System walki początkowo wkurza niemiłosiernie, ale po jakimś czasie jest już do wyczucia.
Z minusów to to, że barzdo często musiałem wracać do łóżka, żeby się przespać i nie zużywać potów, bo dwa wilki = wyzerowanie HP. I masa save and load, bo było trudno. Potem dopakowana siła i gitówa.
Walka z bossem beznadziejna. Jakaś zręcznościówka xd
Historia trochę naciągana, ale ewidentnie Piranha chciała pokazać, że Risen to Gothic nowej generacji, wszystko się zgadza.
Na plus to, że wybór frakcji był nieoczywisty. Wybrałem Dona, bo jak usłyszałem, że Białe Szaty wbiły na wyspę, zamknęły miasto i piorą ludziom mózgi, to wiadomo, że trzeba ich dojechać. Okazało się, że miały ku temu powód, a Don był płytki.
Na minus brak charakterystycznych NPC. Trudno kogoś zapamiętać. Poza Patty, ona miała jakąś charyzmę.
Generalnie polecam. A jak ktoś lubi #gothic to polecam podwójnie, bo czuć go w z każdej strony. Też jest drewno i też jest świrowanie jak się skacze xD
#gry #risen